i dobrze mi z tym. Wraz z nadejściem września, miesiąca powrotu do obowiązków i intensywnej pracy, nagle zostałam w domu. W sobotnie popołudnie nie odczułam ciśnienia na wyjście "gdzieś" i zrobienia "czegoś". To się nazywa zwolnienie tempa. I choć trudno mi wymyślić choć jedno konkretne zadanie, które za to popołudnie bym wykonała (nie licząc dziecka w stanie sytości, czystości i szczęśliwości), to jednak nie żałuję, że spędziłam je w domu. Chyba potrzebuję odpoczynku od lata:)
Pozdrawiam z mojego gniazda:)
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz