środa, 10 września 2014

Pomidory. Tomaty. Pomidry. Pomyrdołki.

Jak to się robi?

Styczeń: czekamy.

Luty: planujemy, obmyślamy, nie możemy się doczekać.

Marzec: robimy dużo bałaganu, szykujemy palety, ziemię, naklejki. Siejemy!

Kwiecień: podniecamy się, że wykiełkowały. Stresujemy się, że nie chcą kiełkować. Pikujemy.

Maj: rosną. Nawozimy. Byle tylko wytrzymać do 15-tego. Wszystkie parapety zastawione
sadzonkami, ale mnie to drażni! Do pokojów wpada o 50% mniej światła. Ludzie z bloku naprzeciwko podejrzewają, że mamy plantację marihuany. Wreszcie pakujemy roślinki do auta i wio! Wysadzamy do gruntu.

Czerwiec: rosną. Podwiązujemy. Obcinamy dzikie pędy. Podlewamy. Nawozimy.

Lipiec: j.w. Patrzymy jak kwitną, wiążą się, dojrzewają. Pomidorowe szaleństwo nabiera na sile.

Sierpień: brzuchy nam pękają;) Stresujemy się, że zaraza wszystko zniweczy. Zbieramy nasiona.

Wrzesień: brzuchy nadal pękają. Stresujemy się, że będzie przymrozek i wszystko obróci wniwecz.

Październik: konsumujemy resztki.

Listopad: czekamy.

Grudzień: czekamy.

















Endi uwielbia je w każdej postaci, nawet w postaci sałatki z pomidorów (pomidory, sól, pieprz). Ja się cieszę jak głupia, że mogę co drugi dzień pochłonąć mozarellę moją ukochaną. Pomidory są tylko pretekstem! Kto wpada na przekąskę?

2 komentarze:

  1. Ja się piszę! Uwielbiam pomidory, a Twoje wyglądają tak apetycznie, że dałabym się za nie pochlastać ;-) I jakie bogactwo form i kolorów - niezła z Ciebie ogrodniczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) To zapraszam. Ten post powinien mieć mały apdejt. "Wrzesień - cała kuchnia zastawiona pomidorami, w garach bulgoczą przeciery, a ja się wkurzam, że tego nigdy nie zjemy..."

    OdpowiedzUsuń