środa, 19 listopada 2014

Rozgrzewka

Delektuję się listopadem, dziesiątkami kubków przeróżnych rozgrzewających napojów ze zbyt wielką ilością cukru:/, wymyślam rodzinne wieczory w świetle świec, które wniwecz obraca ząbkowanie i powoli, bardzo powoli nastrajam się na grudzień. Obmyślam, planuję, a jednak staram się nie liczyć za bardzo na jakiś spektakularny czas. Zbyt dobrze pamiętam rozczarowania lat poprzednich, wolałabym w tym roku pozytywnie się zaskoczyć. W międzyczasie szukam tego fizycznego ciepła w domu, tego który daje ogień i rozgrzany piec. Pieczemy jabłka (za dużo konfitury, za dużo cukru!) i gotujemy kisiel. Okręcam się w koc i pracuję. Pracuję, a końca nie widać. Taka jest jesień - dla mnie zawsze oznacza mnóstwo pracy. Dlatego na osłodę przyszykowuję pieczone jabłka z wiśniami:) Chyba już na zawsze będą mi się kojarzyć z narodzinami Leonardzia, bo wtedy były moim jedynym deserem, ulubionym do tego;)





Za nami pierwsze urodziny Lela. To temat na osobny post, który na pewno zajmie mi więcej czasu:)

Pozdrawiam ciepło i do następnego!
A.

1 komentarz:

  1. ach ciekawa jestem tych urodzin...
    u nas listopad przyniósł co raz to pieczenie ciast i boki rosną ;)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń