piątek, 10 kwietnia 2015

High on life!

O kobiecych przyjemnościach bym chciała. Ostatnio tonę w nich. Rozpieszczam się, mimo że czasu dla siebie brakuje mi nawet na sen. Nowe bluzki, lakier, pierdoła do sypialni. Choć sinusoida moich nastrojów doprowadza mnie do szału, to pozwala z najgorszego doła wznieść się na wyżyny samouwielbienia, które równa się zachwytowi nad światem.

Właśnie pierwsza miesięcznica powrotu do pracy. I nieskromnie muszę przyznać, że po okresie burz, załamania i zniechęcenia, nastał tak błogi czas, że sama nie mogę uwierzyć w to, co zaraz powiem:) Nigdy przedtem nie wielbiłam tak swojej pracy (hej, przecież wszyscy wiedzą, że jej nienawidzę;)), że aż nie mogę się doczekać poranka. Dobrze wiem, że kruche to uniesienie. Że za chwilę siła wyższa mnie załatwi i znowu będę płakać wieczorami, zadając sobie pytanie dlaczego ja?

Ale właściwie skoro wiem, że tak będzie, to tym bardziej jaram się chwilą obecną. Maluję paznokcie, wdziewam sukienkę, uśmiecham się do odbicia w lustrze i wio! Lecę zdobywać świat. Budować pozytywne relacje, stwarzać siebie na nowo. Celebrować piękno. Pobiegać. Niewiarygodne, jak bardzo się zmieniamy. Parę lat temu nikt nie wmówiłby mi, że kiedykolwiek zacznę biegać. Rok temu, że to polubię. Teraz czekam na przyjemne temperatury jak na zbawienie. Dziś wieczorem nikt mnie nie zatrzyma w domu.

Zostały mi niespełna 3 tygodnie bycia dwudziestolatką. Bardzo to przeżywam. Z typową dla siebie melancholią zauważam tylko negatywne strony zmiany cyferki z przodu. Ale za nic nie chciałabym mieć już lat 18 i trafić do szkolnej ławy, ani przeżywać znowu rozterek czasów studenckich i post studenckich. To miejsce jest idealne. Tu i teraz jest tak genialnie, że aż...pójdę pobiegać:)

Małe różowe przyjemności wkleję za chwilę. Wywołują mój uśmiech, choć zbyt długo zastanawiałam się, czy ich chcę. Jak mogłam nie być tego pewna od początku?

Tyle pozytywnych rzeczy dzieje się w mojej blondynkowatej głowie, że aż sama ich nie ogarniam. Ale kocham być haj on lajf. Tego i Wam życzę. Czasem się zdarza:)







2 komentarze:

  1. O rany, tyle różnych ważnych treści zawarłaś w tym jednym wpisie, że sama nie wiem, do czego najpierw się odnieść :-) Po pierwsze, bardzo mnie cieszy ten Twój haj! Oby trwał jak najdłużej. Fajnie, gdy praca przynosi radość i świetnie, że mimo pewnie wielu trudności udało Ci się złapać nowy rytm. Po drugie, powiem Ci, że ja też w tym roku żegnam się z dwudziestką i też w życiu nie cofnęłabym licznika. To miejsce jest idealne :-) Może i 10 lat temu nie miałam cellulitu, ale nigdy nie czułam się lepiej sama ze sobą. Biegania gratuluję, pozostaje tylko brać z Ciebie przykład. A różowości piękne! No i wiesz przecież, jak lubię Twoje kadry :-) Pięknego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Sama już nie wiem, co tak na mnie działa, ale jest świetne;) Niech to trwa! Trzydziestki rządzą;)

    OdpowiedzUsuń