czwartek, 25 czerwca 2015

Melodie

Dziś o muzyce będzie. Jest ważną częścią mojego życia, ale jakoś bardzo przeze mnie niedocenianą. Zupełnie też niezrozumiała to forma wyrazu;) odbieram ją, jednak sama nie tworzę. Nie to, co mój mąż. On jest cały dżezem, jednym wielkim dżezem:D A jazz to oprócz bluesa jedyny gatunek, którego nie trawię. Od razu robię się agresywna i niespokojna;) Ale do rzeczy. O moich muzycznych preferencjach nie mówię głośno, nie mówię też poważnie. Bo śmiało mogę stwierdzić, że w swoim rozwoju zatrzymałam się na latach 90-tych dwudziestego wieku...Na szczęście oprócz disco polo interesują mnie też inne przejawy muzycznej twórczości, w szczególności mam na myśli młodych polskich artystów. Takich jak Mela Koteluk na przykład. Domowe Melodie. Letni, chamski podryw, V-unit. Mówiłam już - w muzyce nigdy nie jestem poważna. Nie mamy wpływu na to, co lubimy, nawet jeśli jest to wiocha kosmiczna (możemy się tylko do tego nie przyznawać, ale właściwie czemu??). Lubię Annę Marię Jopek, jednak zdecydowanie więcej GODZIN spędziłam, słuchając w kółko utworu "Tunak tunak". Polecam:) Aha, dla jasności, byłam kiedyś metalówą, zakochaną w Iron Maiden - zakochana jestem nadal, tylko jakoś męczą mnie ciężkie dźwięki;)

Skoro scharakteryzowałam już swoje muzyczne gusta, to przyszedł czas na dojście do sedna. Koncerty. Obcowanie z muzyką na żywo, z artystą w rozkwicie. Doceniam najbardziej dlatego, że są ogromną rzadkością w naszym małżeńskim życiu. Mieścina nasza nie jest centrum wszechświata, a jednak od czasu do czasu zajeżdżają tu prawdziwe gwiazdy. Raz nawet było ICH TROJE! ;) Dowiadujemy się, zastanawiamy, jak bardzo bilety obciążą nasz budżet, dochodząc zawsze do tego samego wniosku (musimy iść, przecież taka okazją się nie powtórzy, i tak nigdy nie mamy kasy, więc jaka to różnica;)), a wreszcie analizując, czy na pewno termin koncertu odpowiada naszym żałosnym zapchanym po brzegi grafikom. O dziwo, od kiedy mamy bąka nie byliśmy ani razu w kinie (dylematy - patrz wyżej), ale zaliczyliśmy już dwa wybitne koncerty:) Takie, że ciary na plecach i łzy  wzruszenia w oczach. Niezapomniane:)

Jeszcze jeden był koncert niezapomniany. Tym razem towarzyszyłam małżonowi, który to z muzyką ma mnóstwo wspólnego i się zna;) Mówił, że to jakiś wybitny gitarzysta i jego ludzie. Poszliśmy. Maj to był chyba, przypałacowy park (Jak to, tak zimno, po deszczu, wieczór, a oni nie wpuszczą nas do ciepłych pałacowych sal??). Zimno w nery i ogólnie chmury krążą. Panowi grają jak to ci wszyscy wielcy gitarzyści;) Szału nie ma jednym słowem. Do czasu, aż do ich gry dołączają ptaki, a panowie muzycy rozpoczynają z nimi dialog na dźwięki. Śmieszne to było i czarujące i takie...niezapomniane właśnie.

Lubię niecodzienną rozrywkę. Lubię zaskoczenie i odkrycie. Lubię podpatrywać wrażliwość artysty. Lubię Melę, ostatnio jeszcze bardziej. Piękny miała koncert, choć z trudem wpasowaliśmy go w grafik i budżet. A jednak warto napiąć grafiki i budżety i pokusić się o coś niezapomnianego:)

A jaka jest Wasza muzyka? Co lubicie? Co warto i dlaczego? A co z niezapomnianym?




2 komentarze:

  1. Pięknie napisana :-) I święta racja, że nie mamy wpływu na to, co lubimy. Ale stwierdzenie to jest o tyle ryzykowne, że przecież często lubimy rzeczy niekoniecznie słuszne, nie tylko w temacie muzyki. Mogłabym zajadać się czekoladą od rana do wieczora, ale rozsądek podpowiada, że nie tędy droga ;-) Co do muzyki, raz na jakiś czas nachodzi mnie ochota na powrót do lat 90. właśnie, odpalam wtedy Backstreet Boys lub Kelly Family (robię to już nawet przy ludziach, tyle że zaufanych :-), napawam się i znów robię przerwę na kilka tygodni lub miesięcy. Ale to tylko taka dygresja.
    Na koncertach raczej nie bywam, muzyki absolutnie nie tworzę, raczej jestem głucha i z przykrością stwierdzam, że drzwi do tego świata są dla mnie zamknięte. Z fajnych wspomnień mam jedno - koncert Bon Jovi w Pradze, dwa lata temu, Anka w domu, tylko Mąż i ja, i te strugi deszczu.. :-)
    A co do koncertowania z ptaszyskami, to słyszałam, że podobne rzeczy dzieją się w gliwickiej palmiarni. Często odbywają się tam różnorakie koncerty i podobno ptaszyska wtórują :-)
    Pozdrawiam ciepło! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu okazało się, że nie jestem sama:) I też kiedyś słuchałam Backstreet Boys:) KOncerty w palmiarni? Muszę zgłębić ten temat. Pozdrawiam:)

      Usuń