piątek, 30 października 2015

Kto lubi cebulę?

No kto? Ja nienawidzę. Wyczuję wszędzie, a jak już wywęszę to odruch wymiotny gwarantowany;) Są jednak pewne wyjątki. Obok tych nie przejdę obojętnie, gdy leżą sobie takie błyszczące i grubiutkie w supermarketach, wyszukuję ulubione lub rzadkie, zawsze utopię w nich więcej kasy, niż bym chciała i mogła;) Po mamusi mam tę słabość. Mama moja mawia, że skoro nie pali papierosów, może sobie "od czasu do czasu" pozwolić na cebulowe szaleństwo. Prawda jednak jest taka, że bardziej by się jej opłacało palić po 2 paczki dziennie, niż od czasu do czasu robić zakupy z takim rozmachem;)

A ponieważ ja też nie palę, to regularnie pozwalam sobie kontynuować rodzinną tradycję:D

W tym roku postawiłam na szachowniczki i blue bellsy, tulipany i hiacynty to oczywista oczywistość, do tego jakieś dziwactwa na próbę. Pewnego sobotniego popołudnia zakasałam rękawy i ruszyłam w tany. Efekt jest taki, że nie wiem, jaki, bo zdążyłam już zapomnieć co i gdzie wsadziłam. Wiosna będzie moja:) Nie mogę się doczekać!






Czy jest tu jeszcze ktoś, kto tak jak ja nie może się oprzeć cebulowemu szaleństwu?

Pozdrawiam,
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz