Nie ma lepszego lekarstwa na obniżony nastrój, zniechęcenie, marudzenie i zmęczenie niż SEN. Wiem, wiem. Sen to w dzisiejszych czasach towar bardzo deficytowy. Jest tyle do zrobienia, tyle do obejrzenia, przeczytania, wyprasowania. Czasem z przyzwyczajenia nie chce się spać. Czasem się nie może, bo na przykład czyjeś dziecko, na przykład nasze (to najgorszy przypadek!), ma w nocy nastrój bardziej obniżony niż my i wyraża to krzykiem. Krzykiem trwającym kilka dobrych godzin. Do kilku pobudek nocnych, spowodowanych obecnością w domu młodego okazu homo sapiens można się przyzwyczaić, zwłaszcza, że z czasem (czasem bardzo długim czasem...) liczba tychże się zmniejsza, a i obsługa dziecięcia staje się prostsza. Cóż z tego, skoro i tak nie ma czasu na spokojny, długi, nieprzerwany sen. Nie ma czasu? A jest czas na obniżony nastrój, zniechęcenie, marudzenie i brak sił? No tym bardziej nie:D
Jestem dziś wybitnie szczęśliwa, superproduktywna i bardzo pozytywnie nastawiona do życia i swoich obowiązków. Wykreślam radośnie pozycje z listy zadań, nie irytuję się zbytnio na chimery Bączka i jakaś taka natchniona wiosną się czuję.
Wyspałam się. Pierwszy raz od bardzo dawna. Jak to jest, że parę godzin relaksu więcej układa nam wszystko w głowach na swoim miejscu?
Mam taki pomysł. Wrzucę tu ślad wiosny, która mnie tak cieszy, światła trochę Wam zostawię i zniknę w czeluściach mojej cudownej nocnej kryjówki:) Dobranoc:*
Dobrze powiadasz :-) Prawda stara jak świat, a tak ciężko jest ją zastosować w praktyce. Oby częściej Ci się zdarzało :-) Może i ja się pokuszę, by choć raz w tygodniu..? :-) Zwiastuny wiosny bardzo apetyczne, podjudzają bunt przeciw zimie, który już od kilku dobrych dni w sobie noszę. Oby do wiosny :-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń