czwartek, 5 lutego 2015

Podróże myślą

Czy tylko ja znam tę piosenkę zespołu Crew? Cudowne wspomnienie młodości:) Szalałam za nią, gdy odsłuchać można ją było tylko raz w tygodniu w jakiejś tam audycji muzycznej:) W dzisiejszych wspaniałych czasach czeka na Was na jutjubie:)

Nie o tym miało być. W ogólnie nie miało być o tym, co będzie:) Otwarłam folder ze zdjęciami i pierwsze, na czym zatrzymałam wzrok, to folder "Chorwacja 2012 zenit". Wlazłam i utonęłam. We wspomnieniach i zachwycie. Zenitowe zdjęcia są tak doskonale niedoskonałe, zatrzymują czas, jak żaden inny fotoaparat nie potrafi. Nie potrzebują liftingu. Potrzebują jedynie patrzenia na nie z czułością i miłością.











Chorwacja należy do moich ulubionych wakacyjnych destynacji. Z wielu powodów naszych wielkich wakacyjnych wypraw od czasu ślubu było tylko 3 (do czasu ślubu mieliśmy kilka innych, których celem nie był niestety wypoczynek). Pora przejść do rzeczy. Zanim dołączył do nas Leonardziu, planowaliśmy kolejne wypady do ciepłych krajów. Taki prawie dwuletni człowiek świetnie się nada na towarzysza podróży. Tak sądziliśmy. Jakie to proste. Pakujemy się i jedziemy. Jak kiedyś. I tu zapukała do naszych małych mózgów rzeczywistość. Nasze dziecko nie lubi długich posiedzeń w foteliku (3h?? chyba żartujecie, starzy!), nie trawi jazdy po ciemku, a do tego od czasu jego pojawienia się w naszym gospodarstwie domowym udało nam się odłożyć 150 PLN na fundusz wakacyjny. Szkoda, że wydaliśmy tę kasę jakiś miesiąc później na niespodziewane wydatki.

Pozostały podróże myślą. Jakaś tam tęsknota za utraconym rajem. Nadzieja, że za parę lat się nam uda i że to nasze dziecko będzie sobie siedzieć w zatoczce zbudowanej z kamieni i bawić się w wodzie. To nasze dziecko będzie podglądać ryby i objadać się lodami. To nasze dziecko będzie chłonąć piękno i zbierać wspomnienia takie, jak my kiedyś. Nie będzie płakać i marudzić, że gorąco. Nie będzie stękać, że nuda i że już nie chce dalej iść. Tak, z pewnością;)

Choć podróże myślą są dużo bezpieczniejsze, bo się człowiek nie nadenerwuje, a do tego raczej niskobudżetowe, to jednak mają jeden mały minus. Nie dadzą nam wspomnień, którymi będziemy mogli się karmić w szare dni i długie pracowite tygodnie.

A jak to jest u Was? Macie swoje ulubione miejsca, do których wracacie myślami, kiedy codzienność się dłuży?

Pozdrawiam...wakacyjnie!
A.

2 komentarze:

  1. hihi jak Ja to znam :-))
    moja siostra co roku na wakacje przysyłała mi swoje dzieci z USA na 2 msc... uwielbiłam ten czas dzieci w samochód i cała Polska nasza :-)
    Kiedy miała urodzić się Emilka dokładnie tak samo sobie to wyobrażałam w fotelik i HEJA... a tu D... :-) Emilka do dziś nie cierpi jeździć w samochodzie ... jak już na raty dojechaliśmy gdzieś to przez problem z jedzeniem nie mogliśmy zjeść na mieście ... tylko musiałam gotować jej i wiecznie siaty tych termosy haha a żeby tego było mało każdą wycieczkę kończy infekcją i wracamy z gorączką ...
    ale się nie poddaje !!! wiosną planuje wypad na tydzień w góry no przecież kiedyś musi to się zmienić!
    a za Granicę... no cóż jeszcze taka daleko nie marzę :)))
    fotki cudne!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Gdyby mi ktoś dawno temu powiedział, że z dzieckiem się nie da jechać na dalekie wojaże, powiedziałabym YHY i dalej myślała swoje. Jak widać mój malkontent fotelikowy nie jest jedyny taki na świecie;) Tak jak Ty nie zamierzam się jednak poddawać, bo uważam, że po to ma się dzieci, żeby pokazywać im świat. Nie tylko przed blokiem;)

      Usuń