Kiedy widzę go szczęśliwego, opatulonego jak wielki ruski misiek, rozmawiającego z kotami (i wychylającego się z sanek, by zbratać się ze śniegiem;)), uśmiechniętego i rumianego, za nic nie mogę sobie przypomnieć zeszłorocznego koszmaru, jakim było zabieranie go na spacer. Ubieranie małego człowieczka w seksowny kombinezon, piękną czapkę i kombinezonowe kapcioszki generowało taki hałas, że chciałam się schować do szafy lub przynajmniej założyć kominiarkę, bo same spacery też nie należały do cichych. I choć mój Bączek przez ten rok nie zapomniał jak się krzyczy, to teraz na hasło "idziemy na spacerek" reaguje pozytywnie, to znaczy neutralnie;) Po prostu czeka na wyjście z godnością:)
Mam słabość do takich ujęć. Lelon zimowy.
A portrait of my son, once a week, every week in 2015.
Leonard: winter edition:)
Piękna zima wokół, minimalny mróz i śniegu w sam raz. Sikorki już zaczęły wiosenne piłowanie. Słońce tak ciepło promieniuje:) Radujmy się!
A.
jaka fota super :-)))
OdpowiedzUsuńdobrze że spacerowanie stało się ulubionym zajęciem :-)))
pozdrawiam!